🔺 Nie warto robić kursów
🔺 Nie warto medytować
🔺 Nie warto czytać rozwojowych książek
🔺 Nie warto słuchać lajwów, podcastów
🔺 Nie warto nic robić, co ma być robione na siłę!!
Jeśli zaczniemy się zmuszać do zmiany, to zrobimy sobie kuku.
Strzelimy sobie samobója.
To pierwszy krok do frustracji. Do pogrążenia się w jeszcze większej niemocy a nawet w depresji.
Jeśli stawiasz się dla innych, bo inni, bo wszyscy, bo koleżanka, bo w pracy mówią: „rozwijaj się”, bo ktoś, bo coś, bo nowy partner się rozwija, bo obiecują, że po tym będzie raj na ziemi, a ty wciąż myślisz z tyłu głowy, że to „gruszki na wierzbie”, „obiecanki cacanki”, „strata czasu”… to nawet się za to nie zabieraj!
Rozwój osobisty czy duchowy ma sens i moc zmiany TYLKO WTEDY, gdy tego naprawdę CHCESZ! 💝
Wtedy twoja INTENCJA pochodzi z ciekawości tym procesem.
Jest czymś, co robisz po raz pierwszy, bo tego chcesz.
Bo cię to zaczyna kręcić.
Owszem, może się boisz, to naturalne, ale temu lękowi towarzyszy jakaś iskierka ekscytacji.
To jak skok na bungie. Będziesz miała z tego frajdę jeśli sama podejmiesz taką decyzję, ale będziesz czuła ogromy wstręt do tego i strach przed skokiem, jeśli miałabyś to zrobić tylko dlatego, że ktoś cię zmusza.
Żeby znaleźć wewnętrzną motywację oraz intencję z miłości do tej zmiany a nie z lęku, należy odpowiedzieć sobie szczerze na podstawowe pytanie:
👉 PO CO TEGO CHCĘ?
👉 DLA KOGO TEJ ZMIANY CHCĘ?
Pamiętaj przy tym, że wg tradycyjnego paradygmatu:
ROBIĘ/DZIAŁAM 👉 MAM 👉 CZUJĘ
wszystko co robimy, robimy dla tego by na końcu się CZUĆ:
🔻 akceptowani
🔻 kochani
🔻 bezpieczni
🔻 uznani
🔻 ważni
Kolejne ogromnie WAŻNE pytanie to:
👉JAK MOJA ZMIANA WPŁYNIE NA RELACJE Z MOIMI RODZICAMI? DZIEĆMI? PARTNEREM? PRACĄ?
Dlaczego to pytanie jest tak istotne?
Bo często nie uświadamiamy sobie lęku przed odrzuceniem, który powstrzymuje nas przed zmianą‼️
A trzeba pamiętać,że każda wewnętrzna zmiana, pociąga za sobą zmianę na zewnątrz.
👉 Jeśli np. nie chcemy być w danym związku, ale boimy się oceny dzieci, rodziców czy kogoś innego… tym samym boimy się ich odrzucenia.
Dlatego często NIE decydujemy się na zmianę ze względu na to, że nieuświadomione CIERPIENIE z powodu utraty bliskich (z powodu ich braku zgody da naszej decyzji, ich odrzucenia), sprawia, że „mniej” cierpimy pozostając jednak w relacji z człowiekiem, z którym nie chcemy być.
Więc podświadomość wybiera „mniejsze zło”, jak zawsze w celu naszej ochrony.
Czyli umysł chroni nas przed cierpieniem tak jak umie najlepiej.
Jeśli wychowaliśmy się jako posłuszne dzieci, które boją się przeciwstawić rodzicom, zawieść ich oczekiwania, to mamy kłopot jeśli decydujemy się na rozwój i zmianę. Bo będziemy wchodzili w rozwój na „pół gwizdka”, jedną nogą pozostając lojalni rodowi, drugą nogą niby chcąc nauczyć się i poczuć bezwarunkową miłość… Nie da się mieć ciastko i zjeść ciastko. Bezwarunkowa miłość do świata jest możliwa jeśli uwolnimy się najpierw od wszelkich warunków. Dopiero wówczas możemy kochać bezwarunkowo choćby to, co pozornie stwarzało warunki.
Chyba, że czujemy, że nadszedł już odpowiedni moment by dorosnąć. By przestać nosić zrzuconą na nasze małe barki jeszcze w dzieciństwie odpowiedzialność rodziców. Że nadszedł czas, by rodzice też dojrzeli i by każdy wziął odpowiedzialność za siebie. Wtedy mamy szansę stawić się pomimo lęku, do MIŁOŚCI. Tej bezwarunkowej, której umysł nie zna.
Tej dla siebie, choćby kosztem tego, że innym się to nie spodoba. Choćby kosztem przekonań wyniesionych z domu, że to egoizm, egocentryzm, narcyzm.
A największym egoizmem jest przecież zmuszanie innych i wywieranie na nich wpływu by zachowywali się tak jak my chcemy.
Jeśli rodzice wywierają właśnie taki wpływ na nas, to nie ma tu mowy o bezwarunkowej miłości. Nie ma tu mowy o żadnej miłości. To tylko egoistyczne trzymanie pieska na smyczy, który może odejść maksymalnie od pana na 2 metry. To trzymanie w niewoli dla własnych nieuświadomionych potrzeb. To brak wolności i poszanowania największego daru jaki dostaliśmy od Boga – wolnej woli.
Dlatego jeśli wchodzisz w rozwój, ale nie czujesz się gotowa, by zrobić ten krok dla siebie bez względu na „konsekwencje”, ufając, że życie cię prowadzi, najlepiej jak może, to lepiej nie wchodź w to. Nie teraz.
Może przyjedzie taki czas, w którym zmienisz zdanie i zrobisz to dla siebie. Wtedy będziesz tego pragnęła. Wtedy będziesz cieszyła się jak dziecko odkrywając kolejne pokłady zakrytej podświadomości. Będziesz zmotywowana. Twoja intencja będzie twoim wsparciem. Będziesz to czuła.
Nie wchodź w rozwój z ciśnieniem, z oczekiwaniami, z presją czasu i zmiany, bo osiągniesz odwrotny efekt.
Podejdź do rozwoju jak do nowego fascynującego związku… jak do randki bez zobowiązań… na razie się po prostu tylko poznajecie… a nie umawiacie się przecież od kopa na ślub i dzieci bo zegar biologiczny bije, prawda?
Niech to będzie przygoda… zabawa w odkrywanie… podróż… a nie przyMUS…
Niech twoją intencją będzie miłość a nie strach.
Z miłością 💖
DAGMARA