Tak właśnie mówi Bert Hellinger w swoich „ustawieniach”.
Stąd wywodzi się istota konstelacji rodzinnych, by każdy wrócił na tak zwane „swoje miejsce”.
By dzieci stały się dziećmi i niczego nie nosiły już za rodziców.
By rodzice zajęli się swoimi problemami, by przejęli odpowiedzialność za siebie a nie obarczali tym swoich dzieci.
Byśmy zwolni się z obowiązku poczucia winy od rodziców.
Byśmy zobaczyli, że oni zrobili wszystko co mogli i dali nam 100% tego co mieli.
Ale…
Słyszałaś także zapewne:
„Nie miej innych bogów przede mną”.
I wcale nie chodzi o to, by nie modlić się w innych świątyniach, ale by nie oddawać swojego życia innym bożkom, poza jedynym Stwórcą.
Dla umysłu to oczywiste, że takimi bożkami stają się rodzice, bo wg umysłu to właśnie im zawdzięczamy życie. A potem oddajemy im nasze prawo do szczęścia i wolności bojąc się ciągle, że będąc niepodporządkowani – spotka nas największa kara – odrzucenie. Cóż za miłość… warunkowa…
Powtórzę dlaczego tak jest, bo wg umysłu zawdzięczamy IM życie. No właśnie… wg umysłu…
Ale czy na pewno ŻYCIE, którym JESTEŚMY, to tylko ciało i umysł?
Nie. To tylko półprawda.
I wiem, że to wiesz.
Wiem, że gdzieś na dnie czujesz, że TY, to COŚ znacznie więcej niż ta przygoda w ludzkiej skórze zwana życiem.
Dlatego gdy mówię o tym, że należy przejąć pełną odpowiedzialność za siebie i tylko za siebie, nie mam na myśli żebyśmy przestali widywać się z rodzicami, wyjechali od nich daleko w siną dal, odrzucili ich i wyklęli. Mam na myśli to, żeby wyjść poza ludzką rolę i stawić się do BOGA. Do SIEBIE. Do tego CZEGOŚ, kim wszyscy jesteśmy w esencji.
Wytłumaczę to jaśniej.
Wyobraź sobie że jesteśmy jak czysta woda, z której kilku kucharzy przygotuje różnorodne zupy. Jedna będzie miała kolor pomarańczowy i będzie to zupa z dyni. Druga zielona – ogórkowa. Pomarańczowa z pomidorów i czerwona z buraków. Będzie też rosół, i tajska pikantna z curry.
Te różnorodne zupy, to nasze różnorodne życia. Domy, przekonania w jakich wyrośliśmy. Można powiedzieć – środowisko. Każdy z nas będzie wierzył, że środowisko danej zupy jest jedyne i najwłaściwsze. Najlepsze z możliwych.
Ale tak nie jest. Każda zupa i owszem ma swoją charakterystykę, taką samą jak nasze z pozoru różnorodne domy, w których dorastaliśmy, ale popatrz głębiej… jest jakiś wspólny mianownik dla każdej z nich… pamiętasz? – czysta, krystaliczna woda.
Ona została zmącona różnymi składnikami, ale to nadal woda.
I tak jest z nami. Wychowywani w różnych domach. Z różnymi przekonaniami. W różnych zupach, o różnych smakach. Ale to co nas wszystkich łączy to wspólna istota. Jedna energia. Jeden Duch. Bóg, którego kroplami z tej całej studni pełnej wody jesteśmy.
Gdy przypomnimy sobie, że nasi rodzice to także aktorzy wykreowani do tworzenia tego teatru zwanego życiem, i że oni nie są prawdziwym i jedynym źródłem naszego istnienia, zrozumiemy, że nie ma innych rodziców jak jeden Duch. Jedna Energia. Jeden Bóg.
Zrozumiemy, że jesteśmy tu, bo Świadomość stwarza siebie w formie używając do tego umysłu. A ten, tak bardzo wchodzi w odgrywaną rolę, że zapomniał, że nie on jest tu protagonistą. Przez co zaczął się utożsamiać z rolą, którą odtwarza. Zaczął dbać o każdy detal, pozornie trzymając wszystko pod kontrolą. Zużywa na to ogrom energii, walczy, ucieka, szamoce się sam ze sobą. Bo zaczął w pysze chcieć znaczyć więcej niż sam Stwórca. Dlatego umiera. Choć mógłby „żyć wiecznie” w formie. Ale dopóki nawiguje z braku, z pychy, z lęku to będzie wciąż upadał kopiąc się z Prawdą jak z koniem.
Paradoks jest taki, że gdy sam umysł zaakceptuje, iż bez Świadomości ta „ludzka sztuczna inteligencja” wyposażona w emocje – nie istnieje – wówczas staje się on z walczącego wojownika, „najlepszym” przyjacielem Boga.
Najlepszym, w sensie, że umysł wie, „gdzie jego miejsce”.
Jak w „ustawieniach”.
Tyle, że rodzic zamiast ziemskiego, jest boski.
To jest właśnie esencja mojej autorskiej metody zmiany perspektyw EMBRACE THERAPY, z którą pracuję podczas sesji 1:1, oraz na kursie Przez Umysł do Serca.
To powrót na „miejsce” ale umysł wobec BOGA. Nie reprezentacja podświadomości zwana „dzieckiem” wobec ziemskiego rodzica.
Bo to nadal tylko sztuka teatralna.
To nadal tylko ustawienia w teatrze. To tylko korekta scenariusza, ale to wciąż przedstawienie.
Gdy umysł wraca do Boga, dojrzewa.
Kończy się historia oczekiwań.
Historia oskarżeń.
Historia pretensji.
Historia braku.
Historia niemocy.
Historia ofiary i kata.
Pojawia się pełnia.
Cisza.
Pustka, w której jest wszystko.
Wszystko bez euforii.
Bez radości.
Bez szczęścia.
Pojawia się „święty spokój”.
Bezimienny.
Bezpłciowy.
Bezbarwny.
Neutralny.
Wolny.
Lekki.
Pojawia się brak warunków i pełnia bycia.
Czysta Miłość.
Czy zanurzona w tej miłości możesz nie kochać, nie szanować, nie uśmiechać się z radością do Twoich ziemskich rodziców?
Do aktorów z jednej sceny?
Nie!
Gdy jesteś skąpana w Miłości nie ma opcji, byś kogoś nie kochała. Nie ma opcji byś kochała kogoś „bardziej” i „mniej”.
Serio.
Nie plujesz wtedy także na rząd, Billa Gates’a, kandydata opozycji, kornona(ś)wirusa.
Nie plujesz na matkę, ojca, rodzeństwo. Nie plujesz na siebie gdy się pomyślisz. Nie plujesz na szefa, na kolegów z pracy.
Bo widzisz we wszystkim co się pojawia piękno i doskonałość.
Widzisz jak to się wszystko w siebie wpasowuje. Jak wydarzenia i osoby (przejawy twojej w nich świadomości) były i są doskonałe.
Wówczas nie musisz nikogo „ustawiać” na deskach teatru. Wiesz, że ziemscy rodzice – najlepsi aktorzy da tego scenariusza – nie są źli. Nie są „jacyś”. Oni tylko odtwarzają swoją rolę.
Często nieprzebudzeni. Często zatopieni w scenariuszu życia. I jest ok. To nie ich wina. Sama dobrze wiesz jaka jest potęga umysłu gdy chce zatrzymać nas w swoich objęciach.
Dlatego nie musisz ustawiać się jako dziecko wobec rodziców. Ustaw się raczej jako Dziecko Boga do Niego samego i napełnij się miłością. Boską, bezwarunkową miłością.
Wówczas w pełni jestestwa poczujesz brakujące umysłowi uznanie dla tego Kim Jesteś, akceptację, uwagę, poczucie bezpieczeństwa i miłość.
Wtedy twoja wewnętrzna pełnia przełoży się z twojego wnętrza na świat zewnętrzny.
Naturalnym się stanie uznanie, miłość, empatia, wdzięczność, szacunek, uprzejmość dla innych, w tym dla ziemskich rodziców.
Życzę ci tego odpuszczenia. Odpuszczenia pozornych historii życia.
Życzę ci bycia.
Gdy będziesz w sobie, będziesz wszędzie.
Będziesz miała wybór doświadczania.
Z wachlarza emocji wybierzesz jak z menu czy wolisz doświadczać radości czy może smutku.
Tego Ci życzę💕
KOCHAM CIĘ 🌟
Dagmara